Rozdział 3

Schody lekko zaskrzypiały. Zatrzymuje się gwałtownie i wstrzymuje oddech. Po chwili jednak zauważa mamę w czerwonym staniku sportowym new balance i obcisłych spodenkach do ćwiczeń za szklaną ścianą siłowni. Biega na bieżni. Z tego co Daria pamięta, mama zawsze tak robi, kiedy się stresuje. Wszystko jasne.
Pewniejszym krokiem schodzi po schodach, zakłada czarną kurtkę zimową (co z tego, że jest wiosna?)  i wychodzi. Idzie chodnikiem, niemal biegnie. Przeskakuje przez ogrodzenie. Kawasaki zapala światła. Podchodzi do Michała, podnosi mu kask i całuje namiętnie. Wsiada na motor i ruszają.
Jadą uliczkami i ulicami. Minuty lecą za minutami,  godziny za godzinami... Jest już po północy. Daria celowo nie wzięła telefonu. Przejeżdżając ulicą, na której ruch jest większy, jej wzrok przykuwa neonowy szyld: Alkohole 24. Nie ma co. Trzeba skorzystać. Kurczowo łapie Michała za ramiona.
- Zatrzymaj się! - woła, usiłując przekrzyczeć warkot motoru. Po kilku próbach chłopak wreszcie słyszy nawoływania i zawraca. Zatrzymuje się przed monopolowym.
- To potrwa chwilę - uśmiecha się do niego i zsiada z siodełka. Podchodzi do drzwi z brudną szybą i otwiera je. Bucha w nią smród papierosów, wódki i taniego wina. Za ladą stoi tęga kobieta w zielono-białej podomce. Pali papierosa i ogląda jakiś teleturniej na malutkim, starym telewizorku zawieszonym nad jednym z regałów zapełnionych wszelakiego rodzaju trunkami. Na widok dziewczyny mocniej zaciąga się papierosem.
- Czego? - pyta.
- Cztery Tyskie i dwie butelki Żubrówki - rzuca na stół pieniądze. - I Lucky Strike'i - dodaje
- Malutka, a masz już osiemnastkę? - pyta zaczepnie kobieta, złośliwie dmuchając jej dymem w twarz.
- Myślałam, że nie będziesz się bawić w takie rzeczy - odpowiada Daria z kpiną.
- No to się pomyliłaś - babka zapala kolejnego papierosa i pogłaśnia telewizor. - Wypad.
- Słuchaj, suko - Daria podnosi głos i opiera się o ladę - Dajesz mi flaszki i przestajesz fikać albo idę po mojego chłopaka.
- Możesz mnie co najwyżej pocałować w dupę, dziecinko.
Tego już za wiele. Dziewczyna łapie papierosa kasjerki i przytyka jej do dłoni. Kobieta krzyczy i próbuje zabrać rękę, ale Daria szybko ją przytrzymuje. Fajka wypala sporą dziurę w pomarszczonej skórze.
- Dobrze! Już ci daję, tylko puszczaj! - krzyczy przerażona, ze łzami w oczach. Nastolatka puszcza posłusznie. Po chwili dostaje siatkę z alkoholem. Nawet nie stara się zapłacić. Rzuca papierosa na ziemię i otwiera drzwi kopniakiem.
- Szmata - słyszy za sobą głos kasjerki.
Daria wychodzi i zapala papierosa. Po chwili pojawia się obok niej Michał. Dziewczyna otwiera jedną Żubrówkę i upija kilka łyków duszkiem. Wódka mocno parzy ją w przełyk.
- Chyba ktoś cię musiał wkurzyć... - uśmiecha się, wyjmując puszkę Tyskie.
- Ta głupia krowa nie chciała mi sprzedać... - zaczyna Daria. - to sobie wzięłam i jej podpaliłam łapsko! - rzuca z furią. Michał wybucha śmiechem.
- Przypaliłaś ją petem? - głaszcze ją po głowie, bawiąc się jej włosami. - Niegrzeczna dziewczynka. Moja krew!
Nachyla się nad nią i zaczyna całować. Zsuwają się na chodnik, butelka wódki upada na ziemię. Znów wkłada rękę pod jej bluzkę. Daria nie protestuje. Oddaje mu się na tym chodniku. Przecież i tak już późno.


Pani Beata zwiększa tempo na bieżni. Pogrąża się w myślach o córce. Czy ona kiedyś zmądrzeje? Ma takie złe oceny, pije, pali, ćpa, jest agresywna i ma chłopaka chuligana.  Nie wraca na noce do domu, ściga się na motorach... do pełni nieszczęścia brakuje jeszcze, żeby zaszła w ciążę. A może ona już.... Przerażona pani Ciesielska odpędza od siebie tą myśl jak natrętną muchę. Schodzi z bieżni i popija kilka łyków wody. Wtem słyszy trzask drzwi. Wychodzi z siłowni. W przedpokoju stoi jej mąż, Piotr w eleganckim garniturze i z czarną teczką w dłoni. Jest zdenerwowany, a na jego brodzie widnieje dwudniowy, nieco podsiwiały już zarost.
- Gdzie Daria? - zaczyna poważnie.
- W pokoju, pewnie już śpi. Nie przeszkadzajmy jej dzisiaj, pogadamy z nią jutro - Beata wyciera twarz ręcznikiem i opiera się o framugę drzwi. Mąż zdejmuje buty i całuje ją w spocone czoło. Wchodzą do kuchni.
- Wolałbym jednak dzisiaj...
- Daj spokój, zrobię ci kawy i obejrzymy jakiś film. Dawno nie spędzaliśmy czasu we dwoje... - rzuca mu uwodzicielskie spojrzenie i wypina biust.
- Kochanie, nasza córka ma problemy, musimy jej pomóc... - zaczyna Piotr.
- No to właśnie zrobimy to jutro... - mruczy Beata, siadając mężowi na kolanach. Całuje go w szyję i zaczyna rozpinać jego idealnie wyprasowaną koszulę.
- Czasem naprawdę mnie zadziwiasz, Betty - wzdycha mężczyzna, sięgając do jej krótkich spodenek.
- Mmmm... Nie mówiłeś tak od kilku lat - szepcze kobieta i owija go nogami w talii. Po kilku minutach biała koszula spada na podłogę. I granatowe bokserki. I czerwony stanik sportowy pani domu.


Jest druga w nocy, pijana Daria opiera się o furtkę swojego domu. Gwiazdy wirują, a ona kurczowo łapie się ogrodzenia. Niewiele pamięta. Tylko plecy bolą ją od zimnego chodnika, a jej czarne stringi gdzieś się zapodziały. Nie wie ile wypiła. Kilka piw i butelkę wódki. Ledwo idzie chodnikiem i wchodzi do domu. Jest tak pijana, że nawet nie zauważa swojej nagiej mamy siedzącej na blacie w kuchni i taty, wydającego dzikie jęki. Ziemia tak wiruje. Słyszy pisk mamy i jakiś popłoch. Zgina się wpół, wymiotuje sobie na nogi, na dywan w kolorze ecru i szare płytki. Nagle ciemność przed oczami. Upada na ziemię i film jej się urywa. Kurczę, czy to nie rodzice uprawiali seks w kuchni?


Nazajutrz, Daria czuje na twarzy czyjąś zimną dłoń. Otwiera oczy. Głowa strasznie ją boli, czuje się fatalnie i jest niewyspana. Leży w łóżku, a mama stoi nad nią.
- Chyba masz gorączkę - stwierdza, jednak w jej głosie nie słychać troski. Po kilku sekundach do dziewczyny zaczynają docierać wspomnienia z wczorajszego dnia. A w zasadzie ich przebłyski. Jakiś chodnik, sklep monopolowy, papieros przytknięty do czyjejś ręki, zielona podomka... Nie wie, co właściwie wydarzyło się ubiegłego wieczoru.
Wtem do pokoju wchodzi tata. Jest ubrany w granatowy garnitur i białą koszulę, ma też bordowy krawat. Na jego twarzy maluje się rozczarowanie połączone z niepokojem.
- Razem z mamą, zdecydowaliśmy, że nie jesteś w najlepszym stanie, żeby iść do szkoły - spogląda na żonę, szukając u niej potwierdzenia. Beata gwałtownie kiwa głową. - Pamiętaj jednak, że nie unikniesz dzisiejszej rozmowy. Zarezerwowaliśmy obiad w restauracji Catrice, tam na spokojnie pogadamy.
Daria chwilę się zastanawia. Jedynym plusem całego tego zamieszania jest to, że w Catrice podają dobre mule, więc będzie mogła skosztować tego dania, na jakie jej nie stać.
- Przyjedziemy do domu o piętnastej. Bądź gotowa - mama nachyla się, żeby pocałować córkę, jednak w ostatniej chwili rezygnuje. Wstaje szybko, wygładzając swoją ołówkową spódnicę, rzuca mrukliwe słowa pożegnania i wychodzi.
- Zastanów się nad swoim zachowaniem - wzdycha tata. - Martwimy się z mamą o ciebie.
To mówiąc, również wychodzi z pokoju. Daria odwraca się na drugi bok i przykrywa uszy kołdrą z Ikei. Z garażu słychać odgłos zapalanego silnika. Jak dobrze, że zostaje w domu. Pośpi do dwunastej i zaraz zastanowi się, co dalej.


Słyszy jakieś hałasy. Otwiera oczy i wydaje z siebie jęk. Głowa tak boli. W pokoju zauważa sprzątaczkę, ukrainkę imieniem Nina, która właśnie wyrzuca stare paczki papierosów do wielkiego, zielonego worka na śmieci.
Daria spogląda na ekran telefonu. Świetnie, dziewiąta. Chyba już sobie dzisiaj nie pośpi. Podnosi się powoli i przeciąga. Nina zauważa ją i uśmiecha się.
- Dzijeń Dobri panijenko - zaczyna, przerywając na chwilę pracę. - Jak siję spalo?
- Fatalnie - wzdycha. Bardzo lubi tą kobietę. Jest to właściwie jedyna osoba powyżej dwudziestego pierwszego roku życia, która budzi w niej sympatię.
Stawia nogę na białym dywaniku z owczej skóry. Sprzątaczka naszykowała jej już fioletowe pantofle. Obok, na turkusowym fotelu położony jest szlafrok, który dziewczyna natychmiast na siebie zakłada.
Podchodzi do lustra. Ma wielkie wory pod przekrwionymi oczami i wyglądała jak trup. Wydaje z siebie kolejny jęk, co zauważa gosposia. Spogląda na nią ze zmartwieniem.
- Widzę, że nie pospałaś po kolejinej zabawie - zaczyna, wycierając abażur lampy zieloną szmatką. - Ale nie martw siję! Mam coś dla cijebie! - kobieta rozpogadza się i wybiega z pokoju. Słychać, jak zeskakuje po schodach. Niesamowite, jak ona we wszystko się angażuje.
Korzystając z chwili spokoju, Daria wchodzi do swojej prywatnej łazienki. Uwielbia ją. Podgrzewana podłoga, designerska umywalka na marmurowym blacie, ciągnącym się niemal po całej ścianie. Na nim mnóstwo świeczek zapachowych i duża skrzynka z różnorodnymi kulami do kąpieli. Po drugiej stronie sedes i bidet, oświetlone drogimi kinkietami. Pod oknem, na niskim, drewnianym podeście ozdobionym świecami i małym drzewkiem w donicy, stoi wielka wanna. W głębi toalety, obok dużej szafki na kosmetyki znajduje się wnęka na prysznic za szklaną szybą.
Daria myje zęby i twarz, bierze też orzeźwiający prysznic. Wchodzi do garderoby i zakłada szare legginsy oraz luźną, granatową bluzę. Spina włosy w ciasny kucyk i zbiega po schodach. W kuchni już czeka na nią Nina z uśmiechem od ucha do ucha.
- Na taki stan dobri jiest koktajil bananowi - mówi, podając jej szklankę pełną gęstego napoju. - Na zdrowije!
- Dziękuję - uśmiecha się Daria. Już prysznic sprawił, że poczuła się trochę lepiej. Wypija koktajl duszkiem i ukradkiem popija dwie tabletki ibupromu.
Zadowolona z siebie Nina znów wraca do pokoju dziewczyny. Daria rozwala się na kanapie w salonie i bierze komputer na kolana. Sprawdza pocztę, facebooka i twittera. Nic ciekawego, kilka reklam i natrętnych korespondentów. Zamyka komputer i spogląda za okno.
Wtem słychać jej telefon. Wbiega po schodach. Dzwoni Michał. Prawie o nim zapomniała.
- Halo kochanie? - odbiera, a na jej twarzy momentalnie pojawia się uśmiech.
- Cześć - w słuchawce słychać skacowany głos chłopaka. Jemu chyba nikt nie zaproponował koktajlu bananowego. - Jak w szkole?
- Nie poszłam do szkoły - uśmiecha się, a słysząc jego pytające mruknięcie dodaje: - Zapomniałeś, że rodzice nie wysyłają skacowanych córeczek do szkoły? - to mówiąc wybucha śmiechem.
- W takim razie za godzinę będę u ciebie, pojedziemy gdzieś.
Daria spogląda na zegarek. Jest po dwunastej. O piętnastej będą rodzice. Nie chce się spóźnić, gdyż musi ich jakoś przekabacić na swoją stronę. Poza tym ma mega chrapkę na te mule.
- Niestety nie mogę - wzdycha. Jak zwykle, rodzice wszystko psują. Nawet z chłopakiem nie może się spotkać, nie starcza jej czasu. Co za niesprawiedliwość. W tym momencie do głowy wpada jej pomysł.
- Ale ty możesz przyjechać do mnie! - proponuje i mocniej ściska dłoń na telefonie. Michał jeszcze nigdy u niej nie był, bała się konfrontacji z rodzicami. No nic, zawsze musi być ten pierwszy raz.
W słuchawce zapada cisza, widocznie Michał (podobnie jak ona sama) jest zdziwiony propozycją Darii.
- Pewnie - rzuca. - Za dwadzieścia minut będę.
 "Połączenie zakończone" - głosi ekran telefonu. Daria podnosi się i rozpuszcza włosy. Musi sobie zrobić makijaż. Rodzice by ją zabili, gdyby dowiedzieli się, że Michał był u nich w  d o m u. Oczywiście nie powie im tego.
Niestety, Daria nie pamięta, że w domu jest jeszcze jedna osoba - pani Nina, kobieta o wspaniałym sercu, gotowa zrobić wszystko dla dziewczyny, czasem jednak zapominająca, że niektóre informacje powinno się zachować dla siebie...

Rozdział 2

Mkną po ulicach, jej niemal czarne włosy rozwiane na wietrze, a delikatne, blade dłonie obejmują jego umięśnione ciało. Co chwila śmieją się, mimo że nie słyszą się przez głośny warkot motoru.
Kiedy na czoło Darii zaczynają lecieć pierwsze krople deszczu, Michał przyspiesza. Dziewczyna, podobnie jak jej najwspanialszy na świecie chłopak, na motorze czuje się jak ryba w wodzie. Jest wolna. Wiatr głaszcze jej zimne od chłodu policzki, a kolorowe domy znikają jeden za drugim. Kocha Michała. Nawet bardzo. Nie wyobraża sobie życia bez niego i choć ona ma siedemnaście lat, a on dwadzieścia jeden, ma nadzieję, że będą ze sobą już na zawsze.
Kiedy zaczyna już porządnie kropić, chłopak zatrzymuje się na niewielkim parkingu obok przytulnej restauracji włoskiej, Sogni di Pizza. On to umie czytać w jej myślach, Daria od kilku godzin rzeczywiście marzy o pizzy.
Stawiają motor i wchodzą do wnętrza. Ciepłe powietrze dmucha w ich zarumienione twarze wraz z przekroczeniem progu. Drewniana, stara podłoga w kolorze czekolady skrzypi pod ich nogami. Ciemne stoły przykryte zielonymi obrusami oświetlane są przez stojące obok każdego duże, mosiężne lampy. Oprócz nich nad wysokim barem wiszą trzy postarzane żyrandole. Poza tym nie ma tu żadnego dopływu światła. To właśnie ten mrok, grube dywany na podłodze i zdjęcia ze wszystkich zakątków Włoch na ceglanej ścianie oraz zapach pysznej pizzy sprawiają, że restauracja jest naprawdę przytulna.
Podbiega do nich kelnerka. Mierzy na pewno nie więcej niż metr pięćdziesiąt, niesforne blond włosy upięte ma w luźną kitkę i uśmiecha się. Jest młodziutka.
- Bonjorno! - rzuca z całkiem niezłym włoskim akcentem. W rękach już trzyma dwie karty dań. - Stolik dla dwóch osób? - dodaje, tym razem po polsku.
Dopiero teraz Daria zauważa, że w lokalu jest prawie pusto. Jeden stolik zajmuje para około czterdziestki, kurczowo trzymająca się za ręce; pod oknem małżeństwo z bliźniakami zajada pizzę, a w najcichszym zakamarku mężczyzna w wielkich okularach i kawą na stoliku namiętnie stuka w klawiaturę laptopa.
- Zgadza się - odpowiada poważnie Michał. Słychać jakieś ciche, włoskie piosenki. Ciekawe, czy kucharz też jest włochem?
Kelnerka odwraca się na pięcie i rusza między stolikami. Podchodzi do jednego nieopodal starego pieca kaflowego i kładzie menu na stole.
- yyy... Płaszcze można powiesić tutaj - patrząc niepewnie na motocyklową kurtkę chłopaka, i to w tak złym stanie, z wahaniem wskazuje na wieszak. Kończąc zdanie szybko oddala się w kierunku baru.
Oboje siadają. Chwilę wpatrują się w siebie. Ciszę przerywa duży, starodawny zegar stojący w kącie restauracji, który zaczyna głośno wybijać godzinę czwartą po południu.
- Jak było w szkole? - pyta Michał, z kpiącym uśmiechem przeglądając kartę dań.
- Beznadziejnie, dostałam jedynkę z matmy - wzdycha Daria nerwowo, wpatrując się w składniki pizzy Pollo.
- Uuuu... kolejna jedynka, no pięknie - chłopak zaczyna się śmiać. Wie, że jego dziewczyna nie umie nic z matematyki. - Gdybym był dobry w te klocki tobym cię poduczył, ale dobrze wiesz, jakie były moje oceny.
Kelnerka znów podchodzi, tym razem z malutkim notesikiem i długopisem Bic w dłoni.
- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - uśmiecha się. Zakochana para czterdziestolatków powoli podnosi się z krzeseł i podchodzi do wieszaka. Mężczyzna z nonszalanckim uśmiechem zakłada swojej towarzyszce wiosenny płaszcz w kolorze ecru. Michał spoglądając w ich stronę, prycha głośno.
- Ja poproszę średnią pizzę Diavola i wodę mineralną - mówi szybko Daria. IPhone w jej kieszeni zaczyna wibrować. Wyjmuje go i zauważa, że dzwoni mama. Rozłącza ją szybko i znów chowa telefon.
- A ja pieroga Calzone - odpowiada Michał, odprowadzając wzrokiem wychodzącą parę. Mężczyzna rzuca głośne do widzenia.
- Coś do picia? - pyta kelnerka, z zapałem bazgrząc w swoim notesie.
- Małe piwo - odpowiada i pochyla się na krześle. Kawasaki to bezpieczny motor, nawet po pięciu piwach dałby radę.


Siedzą i rozmawiają. Śmieją się. Daria czuje się naprawdę szczęśliwa przy Michale. Teraz, kiedy wypił piwo, jeszcze się rozpogodził, więc rozmowa zdecydowanie im się klei. Podczas posiłku mama wysłała jej kilka sms'ów, że ma wracać do domu, ale dziewczyna nie przejmuje się tym zbytnio. Jest dopiero po siedemnastej.
Płacą i wychodzą z restauracji, trzymając się za ręce. Michał wyciąga paczkę Marlboro i częstuje ukochaną. Zapalają papierosy, uśmiechając się do siebie.
- Kocham cię - szepcze Daria i przyciąga do siebie chłopaka. Ich usta łączą się w pocałunku. Michał czuje w ustach pikantny smak papryczek. Jak ona to robi, że je takie ostre rzeczy.
Pocałunek przedłuża się i robi coraz bardziej namiętny. Ręka chłopaka wędruje pod bluzkę dziewczyny i zaczyna gładzić ją po piersiach.
Chwile przerywa starszy pan, przechodzący obok nich. Chrząka znacząco i wchodzi przez drzwi prowadzące na pocztę.
- Muszę wracać...do domu - jęczy dziewczyna, odrywając się od chłopaka. - Odwieź mnie.
Wsiadają na motor i ruszają szybko. Rozpędzają się do stu. W tym momencie przypomina jej się, że Michał pił. Przechodzą ją ciarki. Nieważne. Raz się żyje. Tata tyle razy prowadził po pijanemu i nigdy nic się nie stało. Ściska chłopaka mocniej i pochyla się nad jego uchem.
- Szybciej, ślimaczku - szepcze zalotnie.  Michał posłusznie przyspiesza. Zapowiada się spory mandat.



Jej czerwone, lakierowane obcasy stukają po jasnym parkiecie. Nie zdążyła jeszcze przebrać się po pracy, mimo że czarna spódnica z poliestru i obcisła w biuście biała koszula (żakiet już zdjęła) są nadzwyczaj niewygodne.
Pani Beata nerwowo chodzi po domu. Odgarnia z czoła kosmyk pofarbowanych na blond włosów i wzdycha. W ręku trzyma telefon. Co chwila wykręca numer i przykłada słuchawkę do ucha. Kiedy poczta głosowa włącza się po raz setny, odkłada telefon, szepcząc przekleństwa, których każda kobieta powinna się wstydzić.
Podchodzi do granitowego blatu, chwyta niedawno otwartą butelkę whisky i napełnia do połowy stojącą nieopodal, idealnie wypolerowaną szklankę. Pociąga mocny łyk trunku.
Wtem jej telefon odzywa się. Podbiega do niego na tyle szybko, ile pozwalają jej niewygodne szpilki i z rezygnacją zauważa, że dzwoni jej mąż. Odbiera.
- Kochanie, co się dzieje? - odzywa się zdenerwowany pan Piotr.
- Daria znów nie odbiera - kobiecie zaczyna kręcić się w głowie. Ostrożnie siada na czarnym stołku barowym i opiera dłonie na blacie. Świat powoli przestaje wirować.
- Jak to? Wciąż nie ma jej w domu? - mężczyzna podnosi głos, jednak nie czeka na odpowiedź. - Jak znajdę tego jej kryminalistę, skopię mu tyłek jak nigdy!
- Piotr, nie denerwuj się, proszę cię - stara się opanować, ale emocje tylko w niej wzrastają. Nagle Beatę nachodzi ochota na papierosa, mimo że palenie rzuciła ponad trzy lata wcześniej. - Musimy się zastanowić, gdzie ona jest.
- Jak to gdzie?! - zazwyczaj opanowany mąż pani Ciesielskiej prawie krzyczy. - Pewnie urządza sobie pasjonujące wyścigi na motorze! A może coś jej się stało? Trzeba wezwać policję!
- Mój drogi, nie działajmy zbyt szybko. Trzeba zastanowić się nad innymi opcjami. Przede wszystkim ustalmy miejsce jej pobytu. Podzwońmy po koleżankach... - urywa. Słychać trzask drzwi,  a do salonu wchodzi Daria. Ma delikatne rumieńce, skołtunione włosy, a z jej ramienia niedbale zwisa torba. Spokojnym krokiem kieruje się na schody.
- Czekaj. Wróciła - mówi do słuchawki Beata i nie czekając na odpowiedź, rozłącza się. - Stój! - krzyczy do córki, jednak ta nie zatrzymuje się.
Kobieta podbiega do dziewczyny i mocno łapie ją za rękę. Daria odwraca się i momentalnie na jej twarzy pojawia się pyskaty uśmiech.
- O hej - zaczyna, żując prowokująco gumę.
- Paliłaś - stwierdza pani Ciesielska i łapie się pod boki. Jednak nie to jest teraz jej największym zmartwieniem. - Gdzie byłaś, czemu nie odbierałaś?! Martwiliśmy się z tatą o ciebie.
- A dzwoniłaś? - Daria marszczy brwi i udaje, że zerka na ekran telefonu. - Ojej, FAKTYCZNIE - dodaje ironicznie.
- Nie mam teraz czasu, żeby z tobą rozmawiać, ale kiedy wróci ojciec... Wolałabym nie być w twojej skórze! - w jej oczach pojawiają się łzy. Jednak nastolatka nie reaguje. Robi z gumy wielkiego balona, odwraca się na pięcie i wspina się po schodach.


Otwiera drzwi i wchodzi do swojego dużego pokoju. Pachnie wanilią. Przy jednej ze ścian stoi fioletowa, welurowa kanapa ze stylowymi poduszkami o różnych kształtach, rozmiarach i kolorach. Obok niej ustawiona została wielka lampa i szklany stolik, cały zawalony pustymi paczkami papierosów i popsutymi słuchawkami.
Nieopodal, na białym biurku panuje bałagan, leżą pomięte papiery i długopisy, mnóstwo starych talerzy i kubków; książki do szkoły są niedbale otwarte. Po drugiej stronie pokoju stoi duże łóżko małżeńskie przykryte fioletową narzutą i kocem w panterkę. Na stercie poduszek leży MacBook, obklejony naklejkami z różnych zespołów. Naprzeciw przestronnego okna balkonowego, zasłoniętego białą firanką stoi toaletka, a na niej mnóstwo kosmetyków i perfum.
Daria rzuca torbę na ziemię i wchodzi do garderoby. Przebiera się w czarne dresy i duży T-shirt Michała. Siada na sofie, podkula nogi i zakłada jedyne działające słuchawki. Zamyka oczy. Ma jeszcze kilka godzin do powrotu taty. Nawet nie zauważa, kiedy zasypia, otoczona milionem poduszek.


Budzi się trzy godziny później. Zdejmuje wciąż grające słuchawki z uszu i podnosi się. Pora zasłonić okna. Podchodzi do szyby i wtem zauważa czarnego Kawasaki 1400GTR, który zatrzymuje się przed ogrodzeniem. W tym momencie odzywa się jej telefon. Nie musi nawet sprawdzać, kto dzwoni.
- Hej kochanie - odbiera, z zaspanym głosem.
- Gotowa na przejażdżkę? - słyszy ten jego uwodzicielski, mrukliwy głos, który tak pokochała.
Sprawdza godzinę, jest dwudziesta pierwsza, tata będzie lada chwila i z pewnością nieźle się wkurzy, jeśli jej nie będzie. Na twarzy Darii pojawia się figlarny uśmiech.
- Za minutę będę.


Rozdział 1


Wzdycha głośno i okręca sobie ciemny kosmyk wokół palca. Spogląda za okno, zza którego ciepłe promienie słońca łaskoczą ją po policzku. Uśmiecha się, pogrążona we własnym świecie skupionych myśli. Z krainy fantazji wyrywa ją podniesiony głos matematyczki, pani Tomaszewskiej.
- Ciesielska! Widzę, że moja lekcja naprawdę ci się udziela, skoro tak promieniejesz. Zapraszam do tablicy, abyś olśniła nas wszystkich swoją jakże bogatą wiedzą.

Wszyscy uczniowie odwracają głowę w jej stronę. Daria wzdycha głośno i przewraca oczami, na co nauczycielka ściąga brwi. Odsuwa się na krześle, co powoduje lekki zgrzyt. Powoli, nie spiesząc się, podchodzi to tablicy pełnej liczb i jeszcze bardziej skomplikowanych działań.

Dziewczyna stoi chwilę, zastanawiając się, gdzie znajduje się początek tej zawikłanej zagadki. Kiedy wreszcie ustala miejsce, gdzie powinna wpisać rozwiązanie, bierze do ręki kredę. Czuje na sobie piorunujący wzrok nauczycielki.

W klasie słychać szmery, podpowiedzi wyniku. Jednak jest tak wiele wersji, że dziewczyna, odchylając głowę do tyłu i w skupieniu wysuwając koniuszek języka z buzi, powoli nakreśla malutki znak nieskończoności, po czym z pyskatym uśmiechem spogląda na panią Tomaszewską.

Twarz kobiety czerwienieje, widać, jak wzbiera w niej złość. W klasie słychać ciche chichoty. Matematyczka ciężko siada na krześle przy drewnianym biurku i nachyla się nad dziennikiem.
- Siadaj. Jedynka. Siódma w tym semestrze – cedzi przez zęby. - Jak tak dalej pójdzie, nie zdasz. Pilnuj się kochaniutka – rzuca Darii pełne kpiny spojrzenie.

Nastolatka wydaje z siebie jakiś pomruk, po czym wzrusza ramionami, odwraca się i powoli wraca na swoje miejsce. Siada na krześle i nachyla się nad zeszytem, bazgrząc słowa pogardy i obrazy względem nauczycielki. Kiedy wszystkie spojrzenia z niej przenoszą się na tablicę, zamyka zeszyt i z powrotem spogląda za okno. Cóż za piękny dzień.





Kilka kilometrów dalej, na jednej z tych małych, bogatych w komunalne kamienice uliczek, gdzie skupisko graffiti co noc wzbogaca się o kilka nowych przekleństw i niecenzuralnych obrazków, słychać warkot motoru. Chłopak ubrany w starą, trochę dziurawą kurtkę motocyklową, z naszywkami zespołów, takich jak ACDC, Led Zeppelin, Scorpions, czy też Lordi, kopniakiem otwiera pogniecioną od licznych bójek, metalową bramę. Znów kilka głośnych warkotów podstarzałego silnika, po czym z prymitywnego garażu wyjeżdża Kawasaki 1400 GTR.

Jest brudny i ma trochę ułamanych plastików. Na nim siedzi krępy chłopak w podobnej kurtce do tego otwierającego blaszaka, która, sądząc po zniszczeniach, raczej nie służy za ochronę podczas jazdy, tylko ozdobę dobrze zbudowanej sylwetki kierowcy. Michał, bo tak mu na imię, chwilę testuje swój głośny wydech. Wtem, jednej z kamienic wybiega staruszka w wałkach na włosach i czerwonych, wygniecionych kapciach.
- Chuligani! - krzyczy ze złością. - Nie wstyd wam emerytowanym ludziom zakłócać spokój?

Jednak chłopcy nie przejmują się kobietą. Patryk wskakuje na miękkie, czarne siedzenie za Michałem, który rusza, wzbijając za sobą wielką chmurę kurzu.

Staruszka zatrzymuje się i zanosi kaszlem, po czym wraca do swojej kamienicy, z furią przebierając nogami.

Wyjeżdżając z zaułka, Michał i Patryk zakładają kaski i włączają odtwarzacz CD. Mieszanka głośnego warkotu Kawasaki oraz piosenki Devil is a Loser zespołu Lordi powoduje, że w oknach mijanych przez nich budynków pojawiają się twarze. Niektórzy grożą im palcem, inni coś krzyczą, zdarzają się też ci, którzy patrzą z podziwem i wybałuszonymi oczami. To daje satysfakcję dwudziesto-jedno latkom. Kiwają głowami w rytm muzyki, zupełnie nie przejmując się mijanymi przez nich znakami dotyczącymi ograniczenia prędkości.

Policjanci już dawno odpuścili sobie ich ściganie. Raz na miesiąc do domów każdego przychodzi gigantyczny mandat, który ich posłuszni i zdominowani rodzice pokornie regulują. To samo tyczy się pobytów w więzieniu – wystarczy zapłacić kaucję. Jeśli chodzi o prawa jazdy, to już dawno ich nie mają. Tak właśnie żyje się w tych okolicach. Carpe diem – chwytaj dzień.

Gdzieś w oddali daje się słyszeć kogut policyjny, dlatego Michał przyspiesza nieco i zjeżdża na główną szosę. Kiedy piosenka jednego z ich ulubionych zespołów dobiega końca, zatrzymuje się przy Orlenie.

Rzuca kask Patrykowi i pewnym krokiem wchodzi do wnętrza stacji. Na jego widok kilka nastolatek odwraca się, szepcząc coś między sobą i chichocząc. Nie zwracając na nie uwagi, podchodzi do lady i rzucając monety na blat, mówi nieco podniesionym głosem:
- Dwa hod-dogi i Marlboro czerwone.
- Poproszę dowód osobisty – mówi niziutka blondyneczka przed dwudziestką. Plakietka przyczepiona do jej firmowej bluzeczki ogłasza, że ma na imię Kasia i "uczy się".
- Nie mam – odpowiada, wzruszając ramionami. Widząc podejrzliwe spojrzenie kasjerki zmienia ton na bardziej agresywny – a teraz daj mi moje fajki.
- Przykro mi mam zakaz... - zaczyna z przerażoną miną.
- Gówno mnie obchodzi, jaki masz zakaz! - krzyczy, uderzając pięścią o blat. - Czy ja ci wyglądam na jakiegoś gówniarza?
- Nnnn...nie – odpowiada, jąkając się i podaje mu paczkę papierosów. Po chwili kładzie też dwa hod-dogi. - Ddddo widzenia.

Michał odwraca się i wychodzi ze stacji. Wyjmuje papierosa i mimo licznych znaków zagrażających palenia na stacji, podpala go. Zaciąga się tak mocno, że niemal pół papierosa znika i podchodzi do motocykla. Podaje Patrykowi hod-doga i paczkę Marlboro.

Kiedy hod-dogi są już zjedzone, Michał odwozi Patryka pod dom. Firanka w oknie kamienicy porusza się, a za szybą widnieje zdenerwowana twarz słynnej staruszki w czerwonych kapciach. Chłopak uśmiecha się do niej złośliwie i warczy silnikiem najgłośniej, jak tylko się da. Kawasaki wystrzela jak z procy, a Michał, tym razem sam, rusza po asfaltowej drodze, znów wzbijając za sobą tumany kurzu.





Zbawienny dzwonek odbija się od ścian szkoły. Krzesła zaczynają szurać, słychać pierwsze rozmowy i śmiechy, uczniowie z ulgą wychodzą z klasy. Gdzieś próbuje przebić się krzyk pani Tomaszewskiej, dyktującej pracę domową, jednak nikt już jej nie słucha.

Szkoła Darii podzielona jest na siedem grup: Podrywacze, Seksowne Suki, Kujony, Pedały, Plotkary, Emosy i Osoby nie Biorące Udziału w Życiu Kogokolwiek (w skrócie OBUŻKi).

Tej przerwy, jak każdej, Podrywacze siadają na niskich parapetach szkoły i bezczelnie świdrują wszystkie dziewczyny swoimi rozbierającymi wzrokami. Co chwila słychać ich zuchwały, czasem obleśny komentarz i śmiechy, kiedy dziewczyna zaczyna się wdzięczyć. Są to, jak twierdzi Daria, nieudane egzemplarze gatunku, których głowy w jej zeszycie pełnym wszelakiego rodzaju przemyśleń, zamienione zostały na małpie. Żadna różnica. Niedorozwinięte dzieciaki.

Seksowne Suki nigdzie nie siadają. Zawsze są idealnie ubrane i umalowane; głowy wysoko podniesione i te wredne uśmiechy, na widok których każdy ma zamiar skopać im tyłek. Seksownych Suk jest mało, ponieważ starannie dobierają towarzystwo. Ich grono składa się z jedynie pięciu sztucznych siedemnastolatek, z których każda ma chłopaka, jednak na każdej imprezie zdradza go z innym, którego imienia nawet nie pamięta. Jedyne co potrafi o nim powiedzieć to, że był sexi. Te dziewczyny chodzą środkiem korytarza, zajadając swoje proteinowe batoniki i działając tym na nerwy całej szkole. Podrywacze za nimi szaleją, zresztą nie tylko. Każdy naiwny chłopak ślini się na widok ich skąpych bluzeczek i przykrótkich spódniczek.

Kujony łatwo zdefiniować. Siadają na korytarzowych ławkach, poprawiając swoje wielkie okulary i otwierając wszystkie możliwe książki: chemia, fizyka, matematyka, angielski, biologia.... wszystko. Rzadko kiedy jedzą; nauka jest dla nich pożywieniem. Zazwyczaj w idealnych, jednak ani trochę nie wyzywających ubraniach i spiętych włosach, zlewają się, stanowiąc idealne tło dla murów szkoły i podbijając jej poziom na corocznych olimpiadach z wiedzy. Jest to naprawdę jedna z nielicznych grup, na którą składają się obie płci. Naprawdę śmiesznie wyglądają siedząc między sobą i przepytując się ze wszystkiego, co możliwe.

Pedały to po prostu geje. Nikt zbyt wiele o nich nie wie. Ubierają się w kolorowe rurki i luźne T-shirty, włosy układają na żel i mają tak drobne głosiki, że z pewnością poradziliby sobie w roli dubbingowej małej dziewczynki. Nie wiadomo, czy naprawdę są homo, czy po prostu robią to dla mody lub beki. Siedzą na parapetach, w bezpiecznej odległości od często gnębiących ich Podrywaczy, trzymając się za ręce i szepcząc sobie czułe słówka. Co jakiś czas jedna para z nich wstaje i oddala się w kierunku toalety. Daria nie chce nawet wiedzieć, co się tam wyprawia.

Plotkary gromadzą się w kółku lub półkolu i calutką przerwę wymieniają się przeróżnymi sekrecikami każdej osoby oraz co też ona nie zrobiła. Są jak paparazzi, zauważą każde potknięcie. Nikt w szkole nie zaufałby żadnej z nich i nie powierzył swojej tajemnicy. Nawet żadna Plotkara. Nie są lubiane, chyba że w szkole jest nie lada sensacja; wtedy zawsze idzie się do nich, ponieważ wiedzą WSZYSTKO i nie trudzą się z zachowaniem tego tylko dla siebie. Podła zaraza.

Emosy na przerwach wychodzą na dziedziniec i siadają pod wielkim, rozłożystym dębem. Jest to kolejna grupa, mająca w składzie zarówno dziewczyny, jak i mężczyzn. Noszą glany, ciemne ubrania, czarne soczewki, paznokcie i włosy. Oprócz tego tona piercingu i czarnych kresek do oczu (czasem również szminek). Nikt nie wie, o czym rozmawiają. Niektórzy twierdzą, że o szatanie, inni wspominają o narkotykach; znalazło się parę osób, które twierdziło, że rzekomo śmieli się razem, co jest nieco dziwne, ponieważ nikt nigdy nie widział Emosa z uśmiechem. Jedynym faktem jest to, że zawsze puszczają głośną muzykę w stylu Marilyna Mansona.

I ostatnia grupa, czyli OBUŻKI. Są to osoby, które mają wszystkich gdzieś i sami spędzają przerwy lub wychodzą poza teren szkoły. Daria nie wie, do której grupy się zalicza. Chyba właśnie do nich. OBUŻKI porozrzucane są po całej szkole (i nie tylko) i nie mają pojęcia o nikim ze swojej grupy. Są to samotnicy, albo niewykreowane osobowości, które z czasem odnajdą się w jednej z tych popieprzonych grup.

Kiedy wszyscy uczniowie są już na swoich stanowiskach, Daria wyciąga swojego czarnego iPhone'a 4S i wystukuje wiadomość: "Czekam przy płocie". Przechodzi obok dębu, gdzie jedna dziewczyna w czarnych włosach i grzywce zakrywającej oczy kładzie głowę na kolanach chłopaka z czarnym eye-linerem i wielkim septum w nosie. Obok nich na trawie siadają właśnie trzy dziewczyny z grubymi łańcuchami na szyjach i chłopak w czarnej, skórzanej kurtce.

Niepozornie kuca przy niewielkim krzaku. Jest już wystarczająco daleko od szkoły, jednak wciąż na jej terenie. Wyjmuje z kieszeni paczkę papierosów i zapala jednego. Zaciąga się mocno i wydaje z siebie westchnienie ukojenia. Nagle widzi przejeżdżający samochód pani Gajki, nauczycielki języka polskiego.

- Cholera – szepcze i rzuca niedopałek na ziemię. Odchodzi od krzaka i jak gdyby nigdy nic znów wyciąga telefon, udając, że pisze SMS'a.

Kiedy pani Gajka znika w drzwiach szkoły, Daria jak oszalała znów biegnie pod krzak i podnosi już prawie wypalonego papierosa. Kończy go z uwielbieniem i tym razem ostatecznie gasi.

W tym momencie słyszy ryk motoru. Podnosi głowę i widzi jakże seksownego chłopaka w starej, skórzanej kurtce na głośnym Kawasaki 1400 GTR, który zatrzymuję się po drugiej stronie ogrodzenia. Odwraca głowę. Nauczycielki są daleko. Przerzuca torbę przez płot, prosto na siedzenie motocykla, a następnie sama przeskakuje. Kawasaki rusza, zanim którykolwiek nauczyciel zdąży dobiec do płotu. Daria łapie mocno kierowcę w pasie i pozwala swoim włosom tańczyć na wietrze. Do pełni szczęścia brakuje jej jeszcze tylko kolejnego papierosa.